niedziela, 20 maja 2012

Place # 2 - Charlotte :: Kraków

I aż chciałoby się krzyknąć: ale to już było. I rzekłabym nawet: i nie wróci więcej. Bo ja nie zamierzam pojawiać się więcej w krakowskim Charlotte, a na pewno nie w przeciągu najbliższych kilku miesięcy. Kilkunastu.

CHARLOTTE

edycja: KRAKÓW

Krakowska kawiarnio-piekarnia niewiele różni się od swojej "matki" w Stolicy ( o której pisałam tu ). Mimo to, jest kilka rzeczy, na które chciałabym zwrócić uwagę.

Kochamy, bo... wciąż mamy do czynienia z pysznym chlebkiem, cudownymi konfiturami i masami czekoladowymi, całkiem niezłymi kanapkami i lemoniadami co w Warszawie. Ceny są te same (ponownie, jak na Krakowskie kawiarnie są to ceny przystępne). Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda bardzo fajnie - pomieszczenie jest na prawdę bardzo duże i jest w stanie pomieścić dużo osób, sufit jest wysoko toteż mamy niewielką antresole ze stoliczkami dla kilku osób. Jest ładnie. Sama kawiarnia znajduje się niedaleko samego serca Krakowa, czyli rynku.


Nienawidzimy, bo... może pamiętacie jak pisałam, że w Warszawskiej Charlotte obsługa jest "nie najlepsza"? Jeśli tak, to powiem (więcej niż) dwa słowa na temat obsługi w Krakowie. Zaczęło się spokojnie. Siedzieliśmy sobie na "pięterku" i czekaliśmy na kelnera. Ten przyszedł, zebrał zamówienia na kanapki, zestaw śniadaniowy z jajkiem i lemoniadę. Dopytywał się mojej znajomej N., jaką to kawę sobie życzy do zestawu śniadaniowego (kawa wliczona w cenę zestawu) po czym znikł. Na piętnaście minut może. Zaraz wrócił spytać kochanej N. jakie to jajko sobie życzy : sadzone, czy na miękko? Bo po co oszczędzać sobie czas, pytając o to od razu?
Na naszym stole zawitała kanapka na ciepło, kanapka z łososiem i zestaw śniadaniowy z kawą. Ale jakiś taki wybrakowany, bo gdzie oh gdzie moje ukochane konfitury?? Kelner nieco zdezorientowany, powiedział, ze pójdzie... SPYTAĆ O KONFITURY. Jego wyraz twarzy wyraźnie dawał nam do zrozumienia, że nie ma pojęcia, czy konfitury powinny być załączone do zestawu. No i czekamy. Jeszcze na naszą lemoniadę.
Kelner wraca...z jednym słoiczkiem musu malinowego. Pytam, czy mógłby jeszcze przynieść konfiturę truskawkową. Znika znowu. A po naszej lemoniadzie ani śladu...
Oto i kelner wraca, z trzema słoikami. Jest truskawkowa, jest masa czekoladowa, jest konfitura pomarańczowa. Szkoda tylko, że my już dawno zjedliśmy, a lemoniada "zaraz będzie". "Zaraz" jej nie było, dopóki mój kochany mężczyzna nie zszedł na dół do kasy upomnieć się na napój. Pięć minut później kelner wrócił, przeprosił i dodał "to nie była moja wina". No ja nie wątpię.
Na do widzenia otrzymaliśmy rachunek, gdzie zestaw śniadaniowy został zdekonstruowany - każda jego część, kawa, jajko, koszyczek pełen chleba zostały nabite osobno. Z racji, ze to dotyczyło się posiłku N., piękna udała się po schodach by zgłosić pomyłkę. Paragon został anulowany i czekaliśmy sobie na nowy...aż postanowiliśmy zabrać swoje rzeczy i sami zgłosić się do kasy. Restauracje opuściliśmy z niesmakiem. Mimo takiej pysznej masy czekoladowej.
Jeśli mogę jeszcze dodać coś, taka moja mała bolączka - na schodkach, które prowadzą na antresole, "sufit" jest niemiłosiernie nisko (co skutkuje tym, że wciąż boli mnie głowa po dość ostrym starciu podczas wchodzenia po schodkach - niespodziewanie rąbnęłam głową o coś twardego, a to schodki po prostu się miały zaraz kończyć, a podłoga na antresoli taka twarda). Kiedy poskarżyłam się (pół żartem, pół serio) kelnerowi, że przydałoby się jakieś ostrzeżenie, on tylko się uśmiechnął i wzruszył ramionami. I trochę żałuję, ze nie zgłosiłam się z tym do kogoś, kto mógłby coś z tym zrobić.


Koniec końców... jestem pewna, że w Krakowie są ciekawsze miejsca do odwiedzenia, a do tamtejszego Charlotte nie wrócę prędko. Może za pół roku. Może jak kelnerzy przejdą odpowiednie szkolenia i nauczą sie co jest w karcie dań. Nie wiem, może to tylko ja "zawsze czegoś się uczepiam". Lokal jest nowy, obsługa też. Ale, o litości, czemu doświadczenia z obsługą w Warszawie nie nauczyły nic właścicieli lokalu. Że warto zainwestować w dobrą kadrę, by nie powtarzać błędów ze Stolicy. Oj, nie ładnie, nie ładnie...




Kraków
Plac Szczepański

Po raz kolejny dziękuję wspaniałemu towarzystwu. Cieszę się, ze jakoś to przeżyliśmy. Razem.

4 komentarze:

  1. Oj, to już jesteś kolejną osobą, która właśnie ze względu na obsługę tam się nie pojawi .. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety. Po wspomnieniach z Warszawy miałam się nawet tam nie pojawiać ale jakoś się przemogłam, bo pomyślałam, że gorzej niż w stolicy przecież nie będzie. Niestety, naiwna byłam.
      Dziękuję i również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ojejku, muszę się kiedyś tam wybrać. Jednak z Poznania do Krakowa to kawałek mam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Same pyszności. Ciekawy blog. W 100% popieram kreatywnych. Jeżeli masz ochotę obejrzeć coś z mody zapraszam do siebie
    BLOG O PROJEKTOWANIU itp... http://zapalov.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń