czwartek, 10 maja 2012

Place # 1 - Charlotte :: Warszawa

Warszawa jak to stolica. Ciekawych miejsc być pełna musi. Zachęcona wpisami z innych blogów i całkiem niezłą opinią na serwisach internetowych postanowiłam odwiedzić pewną boulangerie - piekarnio-kawiarnie, która znajduje się na Placu Zbawiciela. A zwie się...


Charlotte


Miejsce to jest związane z pewną kontrowersją i ostrą wymianą zdań. Zdaje się, że Charlotte można kochać albo nienawidzić.

Kochamy, bo... Charlotte jest miejscem, które ma swój klimat. Stylizowane na francuską kawiarenkę, z głośników płyną francuskie piosenki, klasyczny zestaw śniadaniowy zawiera pyszne, francuskie croissants. Sam lokal jest zaaranżowany w ciekawy sposób. W głównym pomieszczeniu jest ustawione kilka pojedynczych stolików, wysokie stołki przy ladzie pod oknem a, bardziej w głąb można dojrzeć duży, wspólny stół, przy którym siedzą nie znający siebie nawzajem ludzie. Od razu moją uwagę zwróciła podłoga, która nie była wyłożona płytkami czy innym klasycznym tworzywem. O nie, podłoga zdawała się być w stanie surowym, tak jak podłoga mogłaby wyglądać w starej piekarni. Za ladą, obłożoną wszelkimi dobrociami dostrzec można piece, w których piekarze wypiekają chleb. A ceny? Cóż, wydają mi się rozsądne, jak na ceny warszawskie. 7 zł za herbatę nie jest złe, gdy dostajemy mały czajniczek, którym trzy razy można wypełnić filiżankę. A sam smak specjalności Charlotte czyli wypiekanych na miejscu bagietek, rogalików i chlebków - ja swoim zestawem śniadaniowym, który zawierał koszyczek pieczywa byłam bardzo zadowolona. Choć chyba jeszcze bardziej niż pieczywo zachwyciły mnie "domowe" przetwory serwowane przez kawiarnie czyli dżemy/musy owocowe i pyszny krem czekoladowy.

Nienawidzimy, bo... obsługa w Charlotte nie jest najlepsza. Czytając opinie o kawiarni niemalże każdy wymienia obsługę jako kule u nogi kawiarnii. Mija dużo czasu zanim posiłek dotrze przed nasze oblicze, a kelnerzy i kelnerki miotają sie po kawiarnii nieco jak opętani, czasami dopytają czy zamawiałeś coś, co własnie mają na talerzu i chcieliby już to podać. Co mogę dodać od siebie? Kiedy jeden z kelnerów próbował podać mi moje śniadanie, jajko na miękko niestety mu się przewróciło na talerzu, stracił nieco równowagę, a sztućce, które trzymał (z naciskiem na metalowy nożyk) po chwili wylądowały na moim nosie. Niestety, nie zaproponowano mi wymiany sztućców, które miały okazję przytulić się do mojej twarzy. Mam wrażenie, że jakiś napój też zdążył wylecieć mu z ręki. Przy stole wspólnym klienci muszą  dzielić się konfiturami i kremami, które wędrują później między stołami. No i docieramy do sprawy higieny, która zdaje sie być dużym minusem. W relacji jednej z popularniejszych blogerek możemy znaleźć zdjecie, na którym widzimy... słoik z kremem czekoladowym przeterminowanym prawie o miesiąc. 


Koniec końców...
Czy warto? Jeśli nie przeszkadza wam obecność tłumów i ludzi, którzy nie wstydzą się wyciągnąć swojego MacBook'a na stół, to czemu nie. Mi nie trafiła się przeterminowana konfitura, więc odważę się polecić tą kawiarenkę, choćby dlatego, że "wszystkie chleby i bagietki Charlotte są wyrabiane i pieczone na miejscu kilka razy dziennie. Ciasto robimy na zakwasie z dzikich drożdży żyjących na skórkach winogron z upraw ekologicznych" (dopiero teraz zdałam sobie sprawę ile dzikich drożdży ginie w moich ustach gdy jem winogrona!). A jeśli nie przepadacie za publicznym obnoszeniem się z jedzeniem, w Charlotte można kupić chlebek i konfitury na wynos.



http://bistrocharlotte.pl/

Warszawa
Plac Zbawiciela

Dziękuję doborowemu towarzystwu za towarzystwo i za pomoc w robieniu zdjęć (bo niestety, nie pamiętam, które należy do kogo, acz zakładam, że większość należy do C.)
Stay Positive!
A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz